Termin najpopularniejszy ogólnie bardzo pasuje do Spider-Mana w tym filmie, bo nie będzie spoilerem stwierdzenie, że jednym z największych problemów Spider-Mana w tym filmie nie są, a przynajmniej nie tylko, super złoczyńcy, których w filmie jest naprawdę sporo, a walka z następstwami, jakie przyniosły za sobą słowa Mysterio z poprzedniej części przygód naszego bohatera, z filmu Daleko od domu, który dla przypomnienia, zdradził całemu światu tożsamość tytułowego bohatera. I o ile nawet to Peter Parker by jeszcze przebolał, ale tego, że pokłosie jego czynów spada również na jego bliskich i to oni muszą ponosić konsekwencje jego działań w codziennych sprawach, to już zdecydowanie za dużo. Udaje się po pomoc do Dr. Strange'a, naczelnego maga MCU, lecz po ich spotkaniu problemów zamiast ubywać przybywa i to w skali, że byłoby ich za dużo na trzech pajączków, a co dopiero na jednego. Skali, która po Endgame, zdawała się już nigdy nie przybrać podobnych rozmiarów.
W pewnym sensie film Bez drogi do domu to laurka dla fanów Spider-Mana jako takich, nie tylko tego znanego z MCU, ale jego kinowej postaci ogólnie i w sumie ci, będą czuć się w tym filmie najlepiej. Poziom fan-service'u dla wprawionych jest tu właśnie na poziomie finałowej części tzw. Infinity Saga. Oczywiście można do filmu startować z pozycji nowicjusza, ale podobnie jak przy każdej innej dużej franszyzie, im więcej się wie i widziało tym lepiej, a przy tym filmie i to może być za mało, bo relacja pajączek - studio Sony, który rości sobie prawo do wizerunku Spider-Mana, to przecież również np. gry na PlayStation o czym nie warto zapominać. Świat Spider-Mana jest ogromny, a dodając jeszcze koncept multiwersum, który pojawił się już w serialach MCU, które nawiasem świetnie się przyjęły i trzymają naprawdę dobry poziom to jest tego naprawdę dużo. Generalnie, patrząc po oczekiwaniach widzów, teoriach jakie się przez ten czas wykluły, a zarazem po seansie filmu można stwierdzić, że znaczna część widzów pod względem ilości kontentu, jaki znajduje się w filmie powinna czuć się usatysfakcjonowana, a i w niektórych momentach da się naprawdę zaskoczyć. To był osobiście mój największy problem przed seansem - bałem się, że zwiastuny zradzają za dużo, a na całe szczęście nic bardziej mylnego.
Bez wątpienia w tym filmie robotę robi obsada. Tom Holland mimo młodego wieku jest już aktorem z krwi i kości, podobnie jak Zendaya i oboje potrafią zaserwować nam naprawdę duży ładunek emocjonalny, nie tylko w wątku, który dotyczy bezpośrednio ich jako pary, chociaż jest on również dużym segmentem tego filmu, ale również w innych scenach, w których biorą udział. Podobna kwestia pojawia się również, jeśli mówimy o grze antagonistów, którzy nie dostali w filmie jedynie ról epizodycznych - głównie wybija się tu Willem Dafoe, który mimo upływu lat od swojego ostatniego występu w filmie Raimiego i swojego wieku wciela się w Zielonego Goblina naprawdę znakomicie i ma tego rodzaju sceny, że przenosząc się na moment do sąsiedniego filmowego uniwersum, aż szkoda, że nigdy nie miał okazji zagrać Jokera w filmach z Batmanem, a według niektórych mógłby już dawno i to bez większej charakteryzacji. Analogicznie sprawa ma się z innymi przeciwnikami, którzy również dostali swoje 5 minut, w mniejszym bądź większym stopniu. Technicznie film to również wysoka półka, ale do tego już się w sumie przyzwyczailiśmy, bo filmy MCU, generalnie trzymają pod tym względem poziom.
Cieszy fakt, że z pewnymi rozwiązaniami twórcy filmu postanowili iść akurat w tę stronę i mimo emocji, jakie mogą nas przy okazji targać w niektórych scenach (tak, będzie przy czym płakać) to przy odrobinie zastanowienia okazuje się, że to w pewnym stopniu najrozsądniejsze wyjście, szczególnie w trudnej relacji MCU - Sony, chociaż która zdaje się już być i nieco bardziej stabilna niż jeszcze parę lat temu i według zapowiedzi, które pojawiły się już przed premierą filmu to tak szybko się z postacią Spider-Mana nie pożegnamy. Warto również mieć na uwadze, że niektóre rozwiązania w pewnym stopniu interpretacji są po prostu ugruntowane w komiksach, które są przecież podstawowym i prawdopodobnie najlepszym materiałem źródłowym.
W czasach, jakie nas otaczają, Spider-Man: Bez drogi do domu pokazuje, że kinom jeszcze naprawdę bardzo daleko do upadku i to zarówno pod względem poziomu filmów jakie trafiają na duże ekrany, jak również sprzedaży biletów, która już dziś wiadomo, że w przypadku tego filmu będzie na poziomie seansów sprzed zamknięcia kin. Warto się do tego przyczynić - najnowszy Spider-Man to naprawdę dobry film i jeśli lubicie Petera Parkera jako postać lub generalnie lubicie jego uniwersum to naprawdę warto mieć zaliczony ten film na dużym ekranie.